rękodzielnik
„Rękodzielnik czyli wielogłowa istota o niezliczonych rękach. Cechuje się nieprzeciętną wrażliwością. Osobnik ten zazwyczaj posiada rozwinięte poczucie estetyki. Łatwo zwabić go kolorowymi drobiazgami, świecidełkami i błyskotkami – w tym aspekcie przejawia cechy srocze, niemniej jednak szybko odrzuca niskojakościowy badziew, selektywnie pozostawiając tylko najlepsze kąski do dalszej obróbki. Gatunek ten występuje na wszystkich kontynentach. Lubi żerować nocą lub we wczesnych godzinach porannych. Często tworzy pod osłoną nocy, kiedy inni przedstawiciele świata naczelnych śpią i nie podglądają. Jego mocną stroną jest skupienie uwagi i precyzja manualna. Dobrze rozwija liczne kompetencje w dziedzinach niezwiązanych jedynie z rzemiosłem. Słabą stroną jest płochliwość i nierzadko podatność na krytykę, skutkującą zaniżeniem samooceny i obniżonym poczuciem własnej wartości.
Choć rękodzielnik jest raczej typem samotnika terytorialnego, to do pełni rozwoju potrzebuje aprobaty stada. Prawidłowo i regularnie karmiony wydaje na świat nieprzeciętne produkty cieszące się uznaniem i zainteresowaniem innych naczelnych. W naturze występują przypadki osobników o zanikowym instynkcie samozachowawczym – pracują ponad siły nierzadko nie pobierając w zamian adekwatnego wynagrodzenia. Jak wynika z obserwacji również poza tym gatunkiem – ewolucja zawsze szybko rezygnuje tych osobników czyniąc przestrzeń dla kolejnych. Jednak osobniki, z silnie rozwiniętym instynktem samozachowawczym, które pomimo artystycznej natury, twardo stąpają po ziemi – mają szansę na wieloletnie przetrwanie, a nawet na przekazanie dziedzictwa potomstwu.”
Odsłuchaj audio. Ten wpis ma także formę podcastu.

Predyspozycje i kompetencje.
W definicji powyżej „z przymrużeniem oka” wyłoniłam kilka prawdziwych cech naszego gatunku, prawda? Sama pod kilkoma mogłabym się podpisać. Z moich wieloletnich obserwacji wynika, że jesteśmy bardzo zróżnicowani, ale mamy też pewne cechy wspólne. Niezależnie od dziedziny uprawianego rękodzieła wszyscy musimy mieć pewne predyspozycje – w przeciwnym wypadku, nie uprawialibyśmy tego rzemiosła. Większość z nas ma w sobie większą wrażliwość na piękno – wszelkie formy sztuki szybciej trafiają do nas przez wyczulone zmysły. Mamy zdolności manualne – w przeciwnym wypadku nie zajmowałybyśmy się rękodziełem 😉 Precyzja manualna wyrabia się z czasem i ilością podejmowanych treningów. Praca manualna rąk pobudza do pracy półkule mózgowe i rozwija korę mózgową, a w tej kryje się nasza kreatywność.
Każdy z nas ma pewne PREDYSPOZYCJE – czyli coś z czym się urodził i ma to w swojej naturze, oraz KOMPETENCJE – czyli te rzeczy, których uczymy się i nabywamy w miarę potrzeby. O wyborze drogi zawodowej zgodnie z własnymi predyspozycjami mówiłam nieco w poprzednim wpisie. W tym artykule chciałabym Ci przekazać, że praca w oparciu o rozwój swoich mocnych stron to nie tylko wybór odpowiedniej drogi zawodowej, ale także wybór odpowiednich form komunikacji i sprzedaży „siebie” i swoich produktów.
Każdy z nas jest tak naprawdę inny. Jedne cechy pomagają nam w podążaniu taką drogą zawodową, inne przeszkadzają i warto nad nimi pracować (np. niektórzy artyści mają problem z nadmiernym rozproszeniem uwagi, co być może sprzyja tworzeniu kreacji, ale utrudnia życie zawodowe).
W tej części wpisu pogadamy o PREDYSPOZYCJACH. Proponuję Ci małe ćwiczenie. Wypisz swoje 3 mocne strony i opisz je, w czym Ci pomagają. Na 3 mocne wypisz jedną słabą, oraz sposób jak możesz nad nią pracować. Dla przykładu zrobię to ćwiczenie na sobie samej i wypiszę swoje mocne strony. Ważne by zachować proporcję czyli więcej mocnych stron niż słabych – skupienie się na pozytywnych stronach daje lepsze efekty niż „samobiczowanie się”. Gotowa? No to jedziemy. Zachęcam Cię byś Ty również w odniesieniu do własnej sytuacji, dokładnie przeanalizowała swoje mocne strony, talenty ale także zdiagnozowała te słabsze ogniwa. Świadomość tego wszystkiego pozwala lepiej układać swoją drogę zawodową i stosować odpowiednie dla nas narzędzia pracy i komunikacji.
Pisząc to mam na myśli to, że jeśli wiesz o sobie, że np. jesteś dobra w wystąpieniach publicznych, to łatwiej Ci będzie „pracować Jutubem” i Fejzbuk-lajwem. Tymi drogami najszybciej dotrzesz do osób, na których Ci zależy. Jeżeli jednak okaże się, że jesteś osobą raczej introwertyczną i na myśl o wystąpieniu publicznym czujesz ściskanie żołądka – to będziesz się okropnie męczyć zmuszając się do tego. Wtedy lepiej wybrać inne, bardziej dopasowane do Ciebie drogi np. blog, tzw mikrobloging (postowanie w soszialmediach w uporządkowanym rytmie i z zaplanowanym przekazem). To tylko przykłady, żeby lepiej zrozumieć o co mi chodzi. Ważne też, by w tej analizie być ze sobą uczciwym i wybrać to, co na serio może nam pomóc lub to nad czym na serio trzeba pracować. Co z tego, że mam talent do oglądania seriali – wcale nie trzeba mnie do tego zachęcać, potrafię to robić na serio przez wiele godzin 😉 Ale „talent” ten raczej mi nie pomaga w trudnych chwilach, czasem wręcz przeszkadza kiedy muszę się zmotywować do działania. Mogłabym śmiało również koronować się na królową prokrastynacji (odkładania na później), bo to co dla mnie mniej przyjemne potrafię odkładać w czasie bez końca – ale czy pomaga mi to w pracy? Zdecydowanie nie.

Ćwiczenie.
- Moją mocną stroną jest kreatywność. W ogóle nie mam problemu z tworzeniem nowych pomysłów. Nie potrzebuję się inspirować nikim innym. Zawsze wiem co chcę zrobić i w mojej głowie pomysły rodzą kolejne pomysły. To duża zaleta, dzięki temu nie czuję wypalenia, mam odwagę zmieniać fronty i próbować się na różnych polach. Problemem jest dla mnie raczej ograniczanie pomysłów i wybór najlepiej rokujących – wiem, że nie starczy mi życia by zrealizować je wszystkie.
- Pracowitość. Kiedy mam postawiony przed oczami cel, to potrafię na serio mocno zapierniczać. Nie potrzebuję wtedy nadmiernej motywacji, po prostu lubię pracować. To mi pomaga, bo niewątpliwie w takiej firmie jak moja pracy jest dużo.
- Umiejętność planowania. To jest umiejętność, którą cały czas doskonalę. Ale odkąd pamiętam słyszę od męża zarzut: „Czy ty kurczę zawsze musisz mieć wszystko zaplanowane?!” Tak. Muszę. Bez planu się gubię. Nie mówię, że to jest potrzebne każdemu i w każdej dziedzinie życia, ale ja lepiej działam, kiedy wiem, co po sobie następuje. I z czasem to planowanie wychodzi mi co raz lepiej, bo uczę się wiele o sobie, nabieram doświadczeń i spostrzeżeń, co pozwala mi lepiej planować – dociskać śrubę tam gdzie wiem, że jest potencjał i odpuszczać kiedy trzeba.
A przecież wiem, że zanim to zrobię muszę wykonać dziesiątki odszyć próbnych i testów… Albo kiedy ustawiam reklamę na FB, to odświeżałabym wyniki co 15 minut…a przecież wiem, że na rezultaty muszę poczekać, bo nawet algorytmy muszą przejść pewien proces uczenia się i zaglądanie częściej niż raz na tydzień nie ma zbyt wielkiego sensu…. Jak sobie radzę z brakiem cierpliwości? Sama świadomość, że taka już jestem dużo mi daje. Wyznaczam sobie okresy czasu, w których muszę wytrwać. Np. planując wspomniany nowy model torby, wiem że muszę „ostygnąć” i dać temu czas na weryfikację. Umawiam się sama ze sobą, na kolejne kroki tego projektu i jeśli wszystko będzie ok to do tematu wracam po miesiącu – czyli jeśli odszycia i testy pójdą dobrze, to mogę pokazać prototypy po miesiącu. W przypadku reklam na FB jest łatwiej – umawiam się ze sobą, że nie zaglądam do menagera reklam np. przez tydzień lub 5 dni.
Oczywiście mocnych i słabych stron mam więcej. Czasami muszę sobie je przeanalizować w kontekście nowych projektów zanim się za nie zabiorę. To pomaga mi ewentualnie odpuścić sobie te, które mogłyby być dla mnie zbyt obciążające. Np. sprzedaż produktów na rynki zagraniczne wymagałaby ode mnie lepszej znajomości języka angielskiego (mam na myśli nagrywanie kursów w ENG), bo zdecydowanie nie czuję się tak biegle mówiąca krawieckim – angielskim, żeby kursy wideo robić w tym języku. Wiem, że to możliwe – to nie jest lot na Marsa, żebym nie dała rady tego zrobić, ale nakład wysiłku i pracy, jaką musiałabym włożyć w taki projekt, jest zbyt obciążający dla mnie i wiem, że obecnie go nie udźwignę, więc to odpuszczam.
Spróbujesz?
Zachęcam Cię byś sobie zrobiła czasami taką analizę – jeżeli potrzebujesz motywacji do takiego ćwiczenia, to przygotowałam tablicę motywacyjną. Możesz ją sobie pobrać klikając guzik u dołu artykułu. Znajdziesz tam także kwestionariusz zdań do dokończenia – ich zadaniem jest wprawić Cię w dobry nastrój i przypomnieć w czym jesteś dobra. Tablice te możesz publikować w instastory nominując np swoich znajomych do dokończenia zdania – dzięki takiej zabawie być może sprawisz komuś lepszy humor lub poruszysz do refleksji.
Po co właściwie jest nam potrzebne przypominanie sobie o mocnych stronach?
Powiem Ci szczerze, że osobiście w ciężkich momentach, trudniejszych chwilach potrzebuję przypomnieć sobie swoje mocne strony, bo chwilowo o nich zapominam. Kiedy jestem bardzo zmęczona, zawalona robotą, czuję, że nie daję rady, albo przeciwnie – nie mam żadnych zamówień i zaczynam wątpić we wszystko co robię, to siadam i wypisuję sobie w czym jestem dobra, co jest moją mocną stroną i jak zamierzam ją w kontekście tej trudnej sytuacji wykorzystać. Dobrze mieć taki arsenał. Kiedy poćwiczysz sobie „w lepszych czasach”, to łatwiej będzie Ci po nie sięgnąć w gorszym momencie. W kwestionariuszu znajdziesz pytania, które mają przypomnieć Ci Twoje mocne strony, to co lubisz, w czym jesteś dobra, co Cię zachwyca, dokąd zmierzasz.
Piszę o tym, bo za moment przejdziemy do „cięższej” części artykułu, która pokazuje ile obowiązków na nas ciąży. Więc zmęczenie, wątpliwości i chęć rezygnacji zapewne czasami się pojawią. To właśnie wtedy „wyćwiczony” autopilot przypomni Ci w czym jesteś mocna!
Ile zawodów wykonuje rękodzielnik?
KOMPETENCJE, które przydają mi się w prowadzeniu swojej mikrofirmy.
W tej części wpisu opowiem Ci mojej subiektywnej ocenie kompetencji, które warto nabyć, bo przydają się w prowadzeniu firmy. Jak wiesz, prowadzenie firmy składa się z bardzo wielu czynności, pośród których ta nasza ulubiona (czyli docelowe rzemiosło, które uprawiam, w moim przypadku jest to szycie) stanowi jedynie niewielki procent całości. Szczerze mówiąc określiłabym, że nasze rzemiosło stanowi jakieś 20- 30% wszystkiego co w firmie trzeba zrobić. Czasami w żartach wyliczam ile zawodów muszę uprawiać, żeby prowadzić swoje mikroprzedsiębiorstwo. Pozwól więc, że tym wyliczeniem podzielę się z Tobą.

- Rękodzielnik (pod tym pojęciem kryje się wykonawca tego co właśnie stanowi główny punkt Twojej działalności – w moim przypadku jest to szycie toreb)
- Projektant – zawód ten wyodrębniam osobno, ponieważ samo projektowanie to zupełnie inny proces niż wytwarzanie produktów o ustalonej już specyfice. Będąc projektantką musisz od a do z wymyślić i zaplanować swój produkt: jego budowę, części składowe, półprodukty, surowce, z których go wykonasz, kolorystykę i ewentualne modyfikacje.
- Informatyk – w dobie dzisiejszych czasów chyba nie muszę tego rozwijać… temat mniej dotyczy tych, którzy pracują jedynie w oparciu o sprzedaż stacjonarną, ale większość jednak wcześniej czy później trafia do internetu nawet jeżeli tu nie sprzedaje (żeby dokonać zakupu, researchu, ustawić reklamę itp.) A jeżeli sprzedajesz w internecie to już w ogóle otwiera się ocean rzeczy do ogarnięcia, podpięcia i ustawienia.
- Księgowa – osobiście nie polecam zajmować się tym samodzielnie, ale dobrze wiem jak jest na początku, zwłaszcza jeżeli korzystasz z uproszczonych form rozliczania. Ale nawet jeżeli temat oddajesz do obsługi przez biuro księgowe to i tak mnóstwa rzeczy trzeba się dowiedzieć i nauczyć. W szkole niestety tego nie było…. Księgowa powinna też mieć w sobie pierwiastek tłumacza – żeby sprawnie tłumaczyć z „urzędowego” na polski.
- Marketingowiec, sprzedawca – świecić, błyszczeć, brylować WSZĘDZIE. Puszczać reklamy tak, żeby nie zbankrutować, wiedzieć co, gdzie i do kogo napisać. Zazdroszczę każdemu, kto urodził się z tą wiedza…choć wymaga ona ciągłych aktualizacji, bo to jeden z najszybciej ewoluujących tematów… Nawet najlepiej wykonany produkt sam się do Klienta nie zaniesie. Informacja o tym co i dla kogo robisz musi jakoś dotrzeć do Twoich odbiorców. Dostarczenie tej informacji właściwym osobom to zadanie marketingowca.
- Copywriter, social media manager – czyli osoba o najlżejszym piórze świata… Oczytana i zawsze wiedząca co i jak napisać, żeby zostało właściwie odebrane. Storytelling to jej drugie imię… Słowami włada bezbłędnie – gdziekolwiek się nie pojawi. I to najlepiej w sześciu językach od razu…
- Customer Service – ktoś Klientów obsługiwać musi. Chcemy by było ich jak najwięcej, to i więcej obsługi potrzeba. Customer Service powinien być ostoją spokoju, merytoryki i cierpliwości, ponieważ nie rzadko będzie odpowiadał po 50 razy dziennie na te same pytania. Musi umieć sprawnie się komunikować, cechować się ponadprzeciętną kulturą osobistą…nawet jeżeli toczy dialog z hejterem lub złośliwą konkurencją.
- Zaopatrzeniowiec – żeby było z czego produkować trzeba to najpierw kupić. Żeby kupić, trzeba znaleźć właściwych dostawców. Żeby mieć lepsze ceny u dostawców, trzeba zamawiać u nich większe ilości i umieć negocjować. Żeby móc zamówić większe ilości – trzeba każdy półprodukt dobrze przetestować, żeby nie kupić 1000 sztuk bezużytecznych bubli. Żeby kupować większe ilości trzeba mieć zaplanowane składowanie, przestrzeń magazynową oraz określone zużycie – na jak długo dana ilość półproduktu wystarczy i czy jest odtwarzalna czy też nie. Trzeba mieć określone MOQ (minimal order quantity) i zaplanowany stock bezpieczeństwa (czyli ilość surowca, którą MUSISZ mieć na stanie, by dany produkt produkować bez ryzyka, że surowca zabraknie przed jego ewentualną następną dostawą). Trzeba też wiedzieć ile kasy możesz zamrozić w danym surowcu zanim np. zmienią się trendy i dany surowiec (materiał, tkanina) przestanie być modny i użyteczny. Musisz też mieć zaplanowaną ilość awaryjną na ewentualne reklamacje.
- Magazynier od wysyłek – produkty do swoich Klientów trzeba jakoś wysłać. Żeby wysłać, to trzeba je zapakować, prawidłowo zabezpieczyć, nawiązać kontakt z przewoźnikiem (firm a kurierską, pocztą), wydrukować etykiety, przekazać kurierowi. Niby proste, ale sam proces pakowania wysyłek może być dość czasochłonny. W proces ten włączam także szereg rzeczy, które trzeba wykonać – nabić paragon, wystawić fakturę, założyć metkę, dodać wizytówkę, zawiązać wstążkę, włożyć do pudełka itp.
- Kontroler jakości – każdy model produktu zanim trafi w ogóle do sprzedaży powinien być wcześniej przetestowany – w różnych warunkach, obciążeniach i w najdłuższym jak się da okresie czasu. Jeżeli chcesz uniknąć wpadek, reklamacji to warto wszystko wcześniej wiedzieć o każdym elemencie. Jak się zachowa, co może się urwać, wypaść, zardzewieć. Wiedząc WSZYSTKO o swoim produkcie będziesz w stanie uniknąć niechcianych sytuacji lub zabezpieczysz się przed nimi określając specyfikę produktu, zakres jego wykorzystania i inne uwagi. Np. jeżeli wiesz, że materiał może farbować – napisz to na etykiecie. Jeżeli wiesz, że nie można prać go w pralce – poinformuj klienta w opisie produktu.
- Specjalista do spraw procesu. Brzmi po „korporacujnemu”. I stamtąd pochodzi. To pracownik, który budzi się we mnie na początku każdego nowego projektu. Możesz się ze mną nie zgodzić – wiem rękodzieło to taka „artystyczna” branża…Ale pisanie procedur, opracowywanie szczegółowo procesów w najmniejszych detalach pomoże Ci działać na „autopilocie” co zaoszczędzi Twoich neuronów w chwili dużego obciążenia pracą. A jak widzisz rzeczy do zrobienia jest mnóstwo… Dlatego ja mam dokładnie określoną specyfikę powstawania produktów. Mam je zaprojektowane, korzystam z tych samych wykrojów i metod szycia, które znam. Mam procedurę kolejności wykonywania produktów a nawet robienia zdjęć! (np. zdjęcie w aparacie zapisane w formacie RAW – zgranie z karty – obróbka w lightrum – kadrowanie do wymaganych rozmiarów (do sklepi, na IG, na FB) -kompresja wielkości – zapis w folderze X – „odchudzanie zdjęcia” żeby jak najmniej ważyło na stronie www za pośrednictwem tiny.png – zapis w folderze „odchudzine”). Tak wygląda droga każdego mojego zdjęcia, nie mam problemu by jakiekolwiek potem odnaleźć. Dzięki procedurom wiem też co robić kiedy jeden z kluczowych dostawców nagle nie ma ważnego dla mnie surowca lub co robić kiedy Klient zgłasza reklamację. Na wszystko staram się mieć dotowe scenariusze rozwiązań…czyli procedury. Nie siadam i nie piszę ich jak powieść na 300 stron. Po prostu z czasem i doświadczeniami nauczyłam się jak działać w określonych przypadkach.
- Prawnik od regulaminów, rodo, bdo itp. Czy to trzeba wyjaśniać? Dzisiaj takie są wymagania, nie warto z nimi dyskutować. Po prostu trzeba pewnych standardów dotrzymać, żeby chronić siebie (przed roszczeniami) i innych (przed nadużyciami). Zapewne wiesz, że w naszym kraju niewiedza nie zwalnia z odpowiedzialności. Dlatego chcemy czy nie chcemy „zawód prawnik” w pewnym zakresie trzeba także nabyć…
- Mechanik, serwisant – wiadomo, nie proponuję skomplikowanych operacji na urządzeniach elektronicznych. Samodzielna naprawa czegoś może czasem przynieść jeszcze gorsze skutki niż sama usterka. Zepsute maszyny lepiej oddać do serwisu, żeby zajął się nimi fachowiec. Ale osobiście czasami wolę proste rzeczy zrobić sama niż wołać mechanika lub odwozić maszynę pozbywając się jej na tydzień lub dwa. Mam na myśli takie rzeczy jak wymiana żarówki czy odblokowanie chwytacza, do którego zaplątała się nić. Szkoda z powodu takich drobnostek zawieszać pracę na kilka dni, ale jednak trochę trzeba się o maszynie (zwłaszcza przemysłowej) dowiedzieć, żeby nawet taką prostą rzecz zrobić samemu. Nie wspominając o standardowym serwisowaniu maszyn czyli czyszczeniu, oliwieniu itp.
- Sprzątaczka – tego chyba też nie trzeba rozwijać. Po intensywnej pracy w pracowni, kiedy nie mam czasu kompletnie na nic – nawet posiłki połykam bez gryzienia, żeby było szybciej – potrafi się zrobić niezły Sajgon. Wszystko leży wszędzie. Mieszają się ze sobą akcesoria do szycia z tymi do pakowania paczek… wszędzie jest pełno kłaków, ścinków i obciętych nitek. Jeżeli na bieżąco tego nie ogarnę, to powoduje to wydłużenie mojej pracy i obniżenie efektywności procesów (bo wszystkiego muszę szukać, przestawiać, przekładać, potykam się o kable). Dlatego staram się utrzymywać względny porządek, a po okresie np. listopado-grudnia konieczne jest gruntowne sprzątanie.
- Fotograf i grafik – jeżeli masz możliwość oddawać produkty do profesjonalnych sesji produktowych wykonywanych przez specjalistów – to super. Jednak nie zawsze się to opłaca. Opłaca się to tylko w przypadku kiedy produkujesz dłuższe serie produktów – czyli raz wykonane zdjęcia będziesz wykorzystywać wiele razy i na długo. Jeżeli jednak tworzysz krótkie serie lub wręcz pojedyncze egzemplarze, z których każdy jest inny – koszty sesji zdjęciowych mogą być nieopłacalne. Warto wtedy w podstawowym zakresie nauczyć się samodzielnie robić zdjęcia. Zwłaszcza, że mnóstwo narzędzi jest teraz w zasięgu ręki (niekiedy wystarczy dobry telefon). Niemniej jednak podkreślam – sprzedając w internetach zdjęcia to podstawa. Muszą być dobre. Więc albo ponosisz koszty profesjonalistów albo zainwestujesz w rozwój własnych umiejętności i ewentualnie sprzęt, by umieć robić zdjęcia, które „sprzedają”.
Modelka…. Bez komentarza. Na to to się na pewno nie pisałam biorąc się za szycie! To jest mój najbardziej znielubiony zawód…konkurujący chyba jedynie z tematami skarbow -ksiegowo – zusowymi. Niestety okazało się, że sprzedając produkty Klientki potrzebują zdjęć nie tylko samego produktu, ale także produktu na sylwetce. W sumie to zrozumiałe, to pozwala mieć jakiś punkt odniesienia – czy torba/nerka jest mała, duża itp. No ale ja niestety nie urodziłam się modelką i marzę o czasach, w których ktoś będzie to robił za mnie…
Operator kamery, montażysta. To akurat nie jest potrzebne w każdej rękodzielniczej branży. To już zależy od contentu jaki serwujesz swoim odbiorcom. Jeżeli pracujesz „jutubem” no to znajomość podstaw tworzenia i obróbki wideo jednak się przydadzą. Jeśli wystarczają Ci same pisane treści i zdjęcia, to akurat tego zawodu nie będziesz musiała się uczyć.
18. Kołcz, kierownik – to taka umowna funkcja, którą ciężko mi zdefiniować, więc wyjaśnię w paru zdaniach co mam na myśli. To jest takie jakby moje alter ego. Trochę żartobliwie mówię o tym „kołcz”, bo czasami pełni bardziej rolę mojego wewnętrznego krytyka i zamiast pomagać to dołuje. Ale nierzadko pełni też funkcję „recytatora” właśnie tego wszystkiego co trzeba mieć wyćwiczone i trzeba sobie przypomnieć w cięższych momentach. To on przypomina mi o mocnych stronach, kiedy panikuję i nie wiem co robić. Ale z drugiej strony to tez ten sam wewnętrzny ktoś, kto podsuwa mi czekoladę, kocyk i sam włącza Netflixa, kiedy baaardzo nie chce mi się ruszyć do konstruktywnej pracy. Takie trochę rozdwojenie jaźni. To też postać, która jakby z lotu ptaka potrafi spojrzeć na wszystkie projekty szerzej is koordynować wiele czynności na raz – czyli jakby taki kierownik. Niestety porywając się na własną działalność, w dodatku trudną do zdefiniowania, często nie ma kogo zapytać o feedback czy to co robisz robisz dobrze, czy idziesz we właściwą stronę. Nie raz bardzo bym chciał, żeby był u mnie ktoś kto powie mi: „tam idź”, „stamtąd uciekaj”, „to rób, bo warto”, „za to nawet się nie zabieraj”. A jakimś cudem trzeba to wiedzieć. Więc takie kompetencje „kierownicze” też warto rozwijać na drodze tzw. Samorozwoju. Uczyć się planować, wyznaczać sobie cele, wytyczać ścieżkę do ich osiągnięcia.


Trochę tych czynności do opanowania jest. Ale ja uważam to za PLUS! Taka już jestem, że potrzebuję częstej zmiany bodźców (o pracy zgodnej z predyspozycjami mówiłam także w poprzednim artykule). Pomimo iż najbardziej lubię szycie, to gdybym bez przerwy każdego dnia tylko i wyłącznie szyła, prawdopodobnie wypaliłabym się szybko. A sytuacja, która wymusza na mnie ciągłą potrzebę działania i myślenia na różnych polach powoduje, że „nie nudzi mi się”. Nie męczy mnie nadmiernie jedna czynność, ponieważ co jakiś czas muszę się przerzucić na inne tematy.
Czasami żartuję, że zamiast tych wszystkich 18 wyżej wymienionych zawodów wystarczyłby jeden – czarodziejka, która w magiczny sposób ogarnie to wszystko.
Zgadzasz się ze mną? A może kogoś jeszcze dopisałabyś do tej listy – jeśli tak, to pisz śmiało w komentarzu.
Po co powstał ten wpis? Chwalę się czy żalę, że tyle tego wszystkiego? Ani jedno ani drugie. Uczciwie stawiam sprawę jasno. Pracy jest dużo i warto byś Ty też to wiedziała jeżeli chodzi Ci po głowie „praca na swoim”. A jeżeli już tak pracujesz, to tylko przypominam, że jesteś genialna ogarniając to wszystko i nic w tym złego jeśli czasem czujesz się zmęczona ani,że parę razy w tygodniu masz ochotę puścić to wszystko w cholerę 😉 Wtedy trzeba wykonać ćwiczenie i przypomnieć sobie w czym jesteś świetna.
W sumie to uważam, że dobrze jest to co się da oddelegować komuś innemu, a samemu zajmować się tym co potraf się najlepiej – żeby nie zapaść na „syndrom kaczki”. Ale nie żyję też w oderwaniu od rzeczywistości i wiem jak jest. Zwłaszcza na początku, kiedy wszystko próbuje się robić samemu i jest się wielogłową istotą o niezliczonej ilości rąk. Sama chociaż wcale nie jestem już tak zupełnie początkująca, to jednak mnóstwo z wymienionych na mojej liście zawodów, wciąż wykonuję sama lub współwykonuję z kimś innym. Ogrom obowiązków powoduje u nas czasem całkiem zabawne sytuacje, które ubraliśmy w nasz „Plasun-serial”. Krótkie „tiktokowe” odcinki wrzucam co jakiś czas na swój Instagram, więc jeżeli masz ochotę pośmiać się z nami – zapraszamy na https://www.instagram.com/kamila.plasun/
„Zamiast 18 wyżej wymienionych zawodów wystarczyłby jeden – czarodziejka, która w magiczny sposób ogarnie to wszystko.”

Na zakończenie opowiem Ci anegdotkę, którą zasłyszałam od mojego ulubionego autora – Miłosza Brzezińskiego.
” Siedzi sobie księżniczka i gra na pianinie przepiękne melodie. Muzyka spod jej palców dotarła do uszu pazia, który zachwycony przybiegł do jej komnaty i rzecze:
– Oooo! Jak Księżniczka pięknie gra!
– aaa, tak tam sobie popierdzielam – odrzekła Księżniczka.
– Ale Księżniczka brzydko mówi! – skomentował zdziwiony paź.
– Ale za to jak pięknie gram!”
(grafikę tę można pobrać do udostępniania na Instastory – znajdziesz ją w prezentach do pobrania pod guzikiem na dole artykułu)
Nie każdy we wszystkim musi być „po równo super”. Ważne to mieć świadomość tego co mamy najlepsze, bo to jest kotwica, która nas trzyma we właściwym miejscu, kiedy toczy nas wewnętrzny sztorm. Pan Miłosz widział tę grafikę i pozytywnie ją skomentował. Przy tej okazji napisał do mnie kilka budujących słów, co wywindowało moje emocje na level super master!

Anegdotkę o Księżniczce często przypominam sobie, kiedy wyciskając siódme poty otrzymuję szpilę w postaci:
„Fajny artykuł, ale znalazłam literówkę….”
„Jak mówisz coś z angielskiego, to poćwicz właściwy akcent….”
„Masz odrosty…”
„Powiedziałaś brzydkie słowo…” itp.
Wtedy gdzieś tam we mnie słychać głos: „ALE ZA TO JAK PIĘKNIE GRAM!” I Ty też tak sobie pomyśl, kiedy ktoś próbuje dziabnąć Ci szpilę – ALE ZA TO JAK PIĘKNIE GRAM! (choć oczywiście słowo „gram” jest synonimem Twoich mocnych stron, których jesteś świadoma). Możesz sobie grafikę z Księżniczką pobrać i wrzucić na Instastory. Jeśli oznaczysz mnie @kamila.plasun (żebym dostała powiadomienie), to przyjdę i porozumiewawczo, bez słów…BĘDĘ WIEDZIAŁA! Będę słyszała księżniczkę, która PIĘKNIE GRA!
Mój "zespół"
Prezent do pobrania
Aha, jeżeli do przypomnienia sobie o swoich mocnych stronach potrzebujesz małego ułatwienia – pobierz prezent i wykonaj to ćwiczenie raz w tygodniu (albo nawet codziennie, jeżeli czujesz taką potrzebę). Napisane = lepiej zapamiętane. Wiem, że zabrzmi to jak „kołczowe pierniczenie”, ale całkiem dobrze działa, jakbyś wypowiedziała sobie te słowa do siebie na głos. Wtedy angażujesz jeszcze więcej zmysłów, co sprzyja zapamiętywaniu. Zapamiętane będzie Ci łatwiej przywołać w trudniejszej chwili, kiedy przydaje się „autopilot”.
Prezentem jest tablica do wypisania swoich mocnych stron oraz zestaw pytań (na które warto odpowiedzieć przed samą sobą), które mają za zadanie przypomnieć Ci w czym jesteś dobra, co lubisz, co Cię cieszy itp. Oczywiście możesz taką analizę wykonywać bez żadnych dodatkowych narzędzi, ale jeśli chcesz możesz ją sobie pobrać dowolną ilość razy. Tablice te przygotowałam także w formacie JPG do pobrania na telefon – możesz ich używać w zabawach Instagramowych (publikować na Instastory) nominując do refleksji swoich znajomych 🙂 Zachęcam. W prezentach do pobrania znajdziesz także grafikę z Księżniczką 🙂

P.S. Ostatnio wymyśliłam nowy cykl „Insta Porady”, w których serwuję „śledzik na raz” – czyli krótką, ale bardzo przydatną szyciową radę. Można je obejrzeć tylko przez 24 godziny w moim Instastory. Nagranie możesz też obejrzeć w „wyróżnionych relacjach na moim profilu.

Literówki są!!! ??A tak serio – moglabym gadac sporo na temat tego wpisu, zaprawdę posiadam podobną ilość zawodów plus kilka nie związanych z rękodziełem (w sumie to jednak związanych – mną), ale to nie mój blog ? Jednego jednak nie odpuszczę. Weź się dziewczyno za sprzedaż po angielsku. I nie musisz wcale poświęcać czasu na jego szlifowanie w mowie, po prostu rób filmiki z angielskimi napisami, to na pewno zajmie mniej czasu i energii a już bez wątpienia zaoszczędzi stresu. Tutki na yt oglądam nałogowo i naprawdę rzadko się zdarza, żeby trafić na coś do czego nie można się przyczepić. Albo byle jak zrobione albo byle jak wytłumaczone… No ja oczywiście nie potrzebuję, z powodzeniem odbieram w rodzimym języku, ale podpowiadam. Zarabiaj na świecie bo możesz. Uściski i gratulacje!!
Dzięki Margaret za słowo otuchy i mobilizacji 😀 Muszę w sobie pokonać pewne demony i ugryźć ten temat może w przyszłym roku 🙂
P.S. Z tymi ogonkami, tomi nawet nie mów…ciągle coś ucina albo za słabo klawiaturę naciskam 😉
Dziekuje za artykul – a ta historie z ksiezniczka to znam ale dzieki za przypomnienie – teraz juzt wiem co pomyslec gdy ktos mi szpile wbija – a literowki sa w moim komentarzu bo nie ma polskiej klawiatury na tym kompie (ale za to pieknie gram nawet bez ogonkow:-)