Dziś będzie długo i nieprzyjemnie. Zastanawiałam się czy w ogóle publikować ten wpis, więc nawet jeśli go widzisz, to nie oznacza, że tu pozostanie. Być może go usunę. Nie wiem.
Do napisania tego posta skłoniła mnie wczorajsza informacja od jednej z twórczyń kursów szycia, wykrojów i tutoriali na polskim, szyciowym rynku. Osoby, którą bardzo cenię, podziwiam i od lat jest dla mnie wzorem profesjonalizmu w tym temacie. Parę lat temu nasze internetowe drogi nawet przecięły się na moment, co wspominam bardzo miło.
Szyciowy światek obiegła wiadomość o jej rezygnacji z dalszego prowadzenia działalności w tej branży. Moje szcyciowe serce pękło. I to po raz kolejny. Bo takich „wieści” o odejściach z branży jest niestety co raz więcej. Cichych, przemilczanych, niezauważonych. Nie zliczę ilu działalności już nie ma. Ile osób wycofało się z szycia. Ilu rękodzielników pożegnało się z tym rynkiem. Ilu sklepów z materiałami już nie istnieje… Ktoś pomyśli sobie: „ Ekstra, mniej konkurencji = więcej zysków dla tych, którzy zostali”. Nie prawda. Za każdym takim „odejściem” z rynku zalewa mnie fala smutku i niepokoju. ZWŁASZCZA gdy odchodzi konkurencja. Bo wtedy zapala się czerwona lamka, że źle się dzieje i kto wie czy ja nie będę następna. Choć Klaudia nie jest moją konkurencją, bo robimy zupełnie inne rzeczy, to odejście TAKIEGO twórcy nie jest dobrym sygnałem. Oczywiście nie znam do końca powodów, bo to zawsze jest indywidualna i wieloczynnikowa sprawa. Ale niepokoi mnie ilość komentarzy w stylu „ja też to rozważam”, „jeszcze daję radę, ale nie wiem jak długo”, „też niedawno zawiesiłam”. Takie sygnały od innych twórców świadczą tylko o tym, że nie jest to kraina mlekiem i miodem płynąca, jak mogłoby się niektórym wydawać. Każdy, kto cokolwiek tworzy i próbuje sprzedać wie, jak „łatwo i przyjemnie” to wygląda. Z iloma trudnościami trzeba się zmierzyć, ile etatów jednoosobowo trzeba wyrobić i nad iloma tematami musimy się „doktoryzować”, by w tym kraju działać legalnie, w pełni fair i ostatecznie wyjść na koniec z drobnymi na rachunki. Ale nie o tym chciałam. Nie będę się dziś użalać i uzewnętrzniać nad tym jak przerąbane jest funkcjonowanie tych najmniejszych jednoosobowych działalności gospodarczych. Bo gdybym weszła na te tory, to mogłabym długo i bez przekleństw by się nie udało…
Dziś chciałam od innej strony. Od strony NAS – KONSUMENTÓW. Czyli od strony osób, które korzystają z pracy innych twórców, są klientami. Każdy z nas ma swoje ulubione miejsca w sieci związane ze swoimi zainteresowaniami, hobby czy rozwojem. Mamy sowich ulubionych twórców, których obserwujemy. Oczywiście jest tak, że ci twórcy istnieją dzięki nam – klientom/ obserwującym. I nie raz myślimy sobie, że to jest ich praca, więc niech się ćwiczą, gimnastykują i ścigają o naszą uwagę. Niech się pocą i wykonują alpejskie akrobacje by stale nas zaskakiwać, zaspokajać nasze oczekiwania, dostarczać nam nowości, rozrywki, kolejnych produktów, by stale nadążać za galopującym światem, żebyśmy ciągle mieli nieskończenie duży wybór. Cała rzeczywistość stała się „netflixem i tiktokiem” w jednym. Ma być dużo, dobrze i dostępne natychmiast na dwa kliknięcia w telefon. Przyzwyczailiśmy się, że to standard. Chcemy co raz więcej, nasze oczekiwania rosną, a jednocześnie nam samym ciężko się zdobyć na choćby zostawienie głupiego lajka, komentarza czy udostępnienie, bo z tego nadmiaru już mało co robi na nas wrażenie i przyzwyczailiśmy się do tego. A potem tak jest, że te nasze ulubione miejsca po prostu przestają istnieć. I jest wielki lament i żal w komentarzach…że „jak to?”, „nie spodziewałam się tego”… Zastanówmy się za każdym razem gdy ciśnie nam się na usta komentarz o „zbyt wysokich cenach” – one z czegoś wynikają. I wszystkim tym, którym się wydaje, że na kontach bankowych brakuje już miejsca na te zarabiane grube miliony, polecam policzenie komentarzy dotyczących zamknięcia działalności lub rozważania tego z uwagi na słabą opłacalność. Gdyby to były takie miliony, uwierzcie mi – nikt by się nie zamykał . A wręcz przeciwnie, takich biznesów by przybywało. A widać, że branża się kurczy zamiast rosnąć. Bo co może zrobić przedsiębiorca, gdy jakiś jego produkt nie spotyka się z odpowiednią sprzedażą? Może z niego zrezygnować (patrz ilu materiałów, które kiedyś chętnie kupowałam i polecałam, dziś już nie ma). A jeśli klienci wciąż narzekają na ceny – to po prostu rezygnuje z asortymentu lub się przebranżawia. Nikt nie pracuje tylko dla idei. Ty też nie chodzisz do pracy tylko po to by zarobić na bilet miesięczny, by do niej dojeżdżać. Gdyby tak było – z pewnością zmieniłabyś pracę.
Myślisz, że mnie nie boli, że podobni twórcy za granicą mogą pozwolić sobie na niższe ceny (bo mają większy rynek i niższe koszty)? Albo, że na nasze produkty co raz rzadziej stać rodaków a coraz częściej tylko bogaczy zza granicy? Podczas gdy my w Polsce mamy NAPRAWDĘ dobrze zrobione produkty! Przytoczę przykłady „ze swojej bańki”. Sama wciąż się dokształcam i przez to mam styczność z wieloma kursami, książkami i treściami edukacyjnymi za kosmiczny hajs (i prawie zawsze w obcych językach, co tylko dostarcza mi więcej trudności i pracy) na poziomie o wiele niższym niż treści, które mamy dostępne w Polsce! Jakbyście czasami zobaczyli moimi oczami jak zrobione są niektóre kursy, wykroje, tutoriale zagraniczne, to zrozumielibyście, że daleko im do naszych polskich produktów. I nie mówię tu tylko o swoich! Mówię tu także o treściach mojej polskiej konkurencji, która robi świetne rzeczy o nieporównywalnie wysokiej jakości do tych zagranicznych.
Kochani. Jeśli nie będziemy się wspierać, motywować, jeśli będziemy przemilczać problemy, to takich „cichych” odejść będzie więcej. A ja nie będę milczeć. Widzę Was! Pęka mi serce za każdym razem gdy nadkruszą się nasza szyciowa społeczność. Z drugiej strony, z perspektywy twórcy, wiem, że nie ma sensu kurczowo się trzymać czegoś, co nie działa. Jeśli jakaś formuła się wyczerpała, trzeba pozwolić jej odejść i iść dalej inną drogą. Dla własnego zdrowia psychicznego lepiej nie wkładać CAŁEGO serca w swoją pracę. Wystarczy kawałek. Czasem lepiej podejść do pracy właśnie jak do …pracy. Zachować dystans. Odsunąć emocje. By nie stracić serca jeśli przyjdzie czas podejmowania trudnych decyzji.
Dziś mam w sobie wiele obaw i trudnych emocji. Powiedziałabym: „Spieszmy się doceniać twórców, tak szybko odchodzą”. Ale chyba tego nie napiszę. Lepiej zaakceptować rzeczywistość taką, jaka jest. Jesteśmy tu tylko na chwilę. Tak długo – jak Wy tego chcecie i jak długo to okazujecie. Dziękuję wszystkim, którzy tu są. Zamiast tego wolę przytoczyć inny cytat Twardowskiego: „Jestem, bo jesteś…”.
Szacunek, jeśli doczytał_ś do końca.
Pozdrawiam.
Kamila